niedziela, 17 kwietnia 2011

Gdzie szukać pomocy ? Zasługuję na miłość i szczęście.


Ogólnopolski program przeciwdziałania przemocy w rodzinie dużo uwagi poświęcił temu by oprawca nie znęcał się nad swoimi ofiarami. Do jak wielu taki apel dotarł i zaprzestali złego traktowania?

Mam świadomość tego, że takie sytuacje mają miejsce jednakże pojawia się problem gdy chcemy komuś pomóc kto jest krzywdzony przez najbliższą mu osobę albo sami szukamy ratunku. Ingerencja w rodzinne "sprawy" nie jest dobrze postrzegana. Odbierana jest raczej jako inwazja. Co zatem zrobić by pomóc? 

Jeśli borykasz się z problemem przede wszystkim znajdź zaufaną osobę, której możesz się zwierzyć. Nie bój się mówić :)  Nie milcz ! Skoro nie mówisz o problemie, to nikt nie wnika w to co się z Tobą, czy u Ciebie dzieje. Znajdź zaufanych przyjaciół na których naprawdę możesz liczyć, którzy będą Cię wspierać w trudnych chwilach. Pomyśl o sobie i o tym czego pragniesz. Życia w strachu, obawie, stresie, niepewności, niespełnionych obietnic, czy miłości, szczęścia, poczucia bezpieczeństwa, wsparcia? 

Wybór należy do Ciebie czy mówić, czy pozwolić by strach i wstyd Cię zniewolił? Teraz myślisz jedynie jak przetrwać kolejny dzień bez awantury ale tak być nie musi. Każdy zasługuje na miłość i szczęście TY również. Po co i w imię czego chcesz cierpieć ? Od tej  ważnej decyzji zależy Twój los... 

Chcę Ci pomóc znaleźć najlepsze rozwiązanie dlatego zachęcam do zadawania pytań i podzielenia się swoją historią. Może zrobisz to po raz pierwszy przez internet,  prawdę mówiąc tak jest nawet łatwiej, napisać do kogoś kogo się nie zna , a ten ktoś Cię zrozumie.

Pozdrawiam
Lucy



Zasłużyć na miłość...

Autorem artykułu jest Sylwia F.


Moje dość osobiste przemyślenia na temat potrzeby miłości.
Prawie wszyscy pragniemy być kochani. Dlaczego "prawie"? Ponieważ znam osoby, które twierdzą, że im na tym nie zależy. Zazwyczaj "już" nie zależy. Nie wiem, ile w tym prawdy - czy dojrzały na tyle, że wiedzą, iż ważniejsze jest by kochać a nie być kochanym, czy też po prostu same się oszukują, by zapomnieć o swoim głębokim zranieniu. Może bywa i tak i tak. Ale tego po prostu nie wiem.

Należę do osób, które bardzo chcą być kochane i które wcale się takie nie czują. Zapewne wielu z Was czuje podobnie. Wierzę, że źródła takiego stanu rzeczy tkwią w dzieciństwie. Spójrzmy na ludzi wokół, zwłaszcza tych, którzy nas potrafią nieźle wkurzyć. Urzędników, współpasażerów w autobusie, przechodniów, współpracowników.

Wszyscy oni są zwykłymi ludźmi, wielu jest lub będzie rodzicami, często dzieje się to przypadkowo. Stając się rodzicami nie stają się doskonali, nie zawsze są choćby "wystarczająco dobrzy" by nimi być. Bycie rodzicem wymaga świętej cierpliwości, zdrowia, dużego zapasu energii, otwartego serca i pracy nad sobą. Z tym ostatnim jest trudno. Nie chce nam się, łatwiej jest tkwić w tym, co znamy, w schematach i egoizmie niż "wznosić się na wyżyny" swoich możliwości.

Życie i bez tego jest wystarczająco trudne. A dzieci, wrzucone w tą sytuację jak przysłowiowa śliwka w kompot domagają się uwagi i czasu, po prostu miłości, i często niewiele z tego dostają. Podrzucane do babci, żłobka, przedszkola, nie zawsze mają okazję dobrze poznać swoich rodziców i być przez niepoznane.

Nie mam własnych dzieci i nie za wiele pamiętam z pierwszych lat swojego życia, ale podejrzewam, że do pewnego momentu dziecko czuje, że powinno być kochane za to tylko, że jest. Dopiero, gdy do niego zaczyna docierać, ze tak nie jest, budzi się w nim poczucie odpowiedzialności czy winy za zaistniałą sytuację. Dziecko z pewnością nie myśli sobie "moi rodzice nie umieją kochać", raczej dochodzi do wniosku, że skoro takie, jakie jest, nie jest kochane i akceptowane, to musi coś ze sobą zrobić”, aby na tą miłość zasłużyć.

Pomysłów może być mnóstwo, tak wiele, że tutaj ich nie wymienię (np. bycie grzeczną dziewczynką kosztem stłumienia swojej żywiołowości). Z czasem zamiast próbować zasłużyć na miłość, jeśli to się nie powiodło (a prawie na pewno nie), dziecko zamiast miłości może wymusić przynajmniej uwagę. Jak? Sprawiając kłopoty. Mamę można zmartwić, tatę można rozwścieczyć - ale czyż nie jest się nareszcie w centrum uwagi? Kto wie, jak wiele pozornych kłopotów z dziećmi ma właśnie takie źródło?

Marnujemy cenny i krótki czas naszego życia, usiłując zasłużyć na miłość innych ludzi. Myślimy jak i co zmienić w sobie, powracają słowa "zrób coś ze sobą". Mamy setki sposobów na "dbanie o siebie" - od odchudzania się po objadanie by sprawić sobie przyjemność, od biegania na siłownię i "pakowania" po leżenie przed TV. Nie mówiąc o poświęcaniu własnego "ja", własnych poglądów i upodobań, aby dopasować się do tego, co wydaje nam się zgodne z pożądanym wzorcem.

Ulegamy złudzeniu. Tracimy siebie, tracimy życie. Popadamy w specyficzne uzależnienie. To przykre i smutne, ale inni nas wykorzystują i wciąż nie dają nam tego, czego tak bardzo pragniemy. Pojawia się depresja, której nie wyleczą tabletki - czujemy to głęboko w sobie. Widzimy, że nasze wysiłki w kwestii zasłużenia na miłość nie zdają się na nic, ale wciąż świadomie lub podświadomie próbujemy to zrobić. Jesteśmy zagubieni i bezradni, osamotnieni. Widzimy świat w czarnych barwach. A miłość to dar i nie można na nią zasłużyć. Co więcej - w jakiejś formie istnieje w naszym życiu także teraz. Tak, wiem - nie jest taka, jakiej pragniesz - wiem, bo znam to uczucie.

Rzecz w tym, że nawet nie bardzo wiemy, czym jest ta miłość, czym miałaby być.

Bezgranicznym uwielbieniem, zakochaniem? Zaspokajaniem wszystkich zachcianek? Czym jest dla Ciebie? Dla mnie przede wszystkim zauważeniem mojej osoby, dobrocią i troską o moje potrzeby. Jednak przede wszystkim tym zauważeniem - tego, kim jestem naprawdę, co czuję, czego potrzebuję, jakie mam możliwości. I wiarą w te możliwości.

Ktoś, kto nas kocha powinien - w rozsądnych granicach (konieczne są kompromisy) nie blokować naszego rozwoju a wręcz go wspierać. Zgadzam się też z tezą, że miłość ma w sobie dużo z postanowienia, decyzji, by kochać. Nie możemy liczyć na "narkotyczny" stan zakochania. Zakochanie bywa ucieczką, taką samą jak alkohol czy narkotyki.

Przestaje się układać to zakochujemy się w kimś innym. Wygląda to może kusząco, ale niesie za sobą ogromną krzywdę porzuconych osób, a nam nie przynosi nic trwałego i wartościowego, nie przynosi miłości, której szukamy.

Co więc robić? Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Choć występuję tu w pewnym sensie w roli eksperta, jestem dopiero na początku tej drogi i nie wiem dokąd mnie ona może doprowadzić. Mam na tę podróż kilka pomysłów:

- powiedzieć sobie, że zasługujemy na miłość - nawet, jeśli w to nie wierzymy i bez względu na aktualną sytuację,

- zastanowić się nad historią swojego życia i zrozumieć, skąd się wziął ten brak, którego doświadczamy - to bolesna część pracy nad sobą,

- otworzyć się na miłość, która jest już teraz skierowana w naszą stronę - ciepło słońca, zapach kwiatów czy świeżej kawy, uśmiech dziecka, zabawę z psem - we mnie rodzi to łzy, ból i wzruszenie, uświadamiając, czego tak bardzo mi brakuje,

- dbać o własne "ja" - mieć własne gusta, zainteresowania - choćby nie wiem jak wydawały się tandetne i mało ambitne dla innych - są nasze, a od czegoś trzeba zacząć

- nie zmieniać się - co brzmi może dziwnie, ale nie oznacza braku rozwoju, rozwój to jednak stawanie się najlepszym, jakim się może być - a nie kimś innym niż się teraz jest,

- zawierzyć życiu, Bogu, naturze - w cokolwiek wierzymy - że przyniesie nam to, czego potrzebujemy,

- robić coś dla innych - dzielić się miłością, każdym drobnym gestem, na jaki nas stać,

- uczyć się wybaczać i wyrażać uczucia,

- zrozumieć, że miłość nie stanie się naszym udziałem w wyniku wysiłku, lecz może przyjść do nas jedynie, jako dar czyjegoś serca.

Życzę Wam tego.
---
Artykuł pochodzi ze strony www.relacje.net

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dokąd zmierzamy?

Autorem artykułu jest Teresa Maria Zalewska


Życie w nieustannym stresie wiąże się z poważnymi konsekwencjami. The American Medical Association zgodnie twierdzi, że ponad 90% chorób ma powiązanie ze stresem.
Kiedy jesteśmy w stanie konfrontacji z sytuacją , którą nasz twórczy umysł postrzega jako niebezpieczną, nasz organizm zaczyna wydzielać kilkadziesiąt neurotransmiterów, z których najbardziej znanym jest hormon walki lub ucieczki - adrenalina.

W naszym społeczeństwie rywalizacja jest tak rozpowszechniona, że nawet dzieci szkolne są pod wpływem wszechobecnych nacisków, które w konsekwencji prowadzą do stresu. Sama szkoła jest wielkim źródłem stresu, zwłaszcza dla dzieci, których wyniki szkolne są słabe. Bez wątpienia szkoła jest doświadczeniem definiującym człowieka. Poczucie własnej wartości, wybór kariery, oczekiwania w życiu kształtują się w dużym stopniu pod wpływem ocen, nagród, które otrzymujemy w szkole. Słabe wyniki w szkole przynoszą wiele negatywnych emocji, które prowadzą do lęku i postrzegania zagrożenia, i niebezpieczeństwa, czyli stresu. Upośledza on uczącego się uruchamiając błędne koło, po którym oceny szkolne spadają spiralą w dół.................... Ogólnie nauczyciele szkolni testują i doceniają zadania półkuli logicznej. Logika, sekwencje, liczenie, kategoryzowanie, umiejętności werbalne wszystko to jest wysoko nagradzane w szkole. Intuicja , emocje, humor, ruch rytmiczny, tworzenie obrazu i inne "gestaltowe" możliwości mózgu nie są używane, testowane i szczególnie cenione. Dopiero w prawdziwym świecie, poza klasą, gdzie sukces zależy od twórczej wyobraźni, która umożliwia ustanawianie i prowadzenie biznesu i innych działalności, zaczynamy doceniać wagę mózgu "gestalt".

Terapia uzależnień - co warto wiedzieć o alkoholiźmie

Autorem artykułu jest interactivemedia



Alkoholizm - choroba ta, na pewno przeraża każdego z nas. Artykuł ten ma nam pomóc zrozumieć chorych, rozpoznać granicę, pomóc nam samym nie popaść w ten ciężki nałóg.

Po alkohol sięga ponad 90% społeczeństwa, czy to z nudów, czy dla towarzystwa, czy dla smaku, czy dla „utopienia smutków”, czy też dlatego, że sam lekarz poradził wypić kieliszeczek na poprawę ciśnienia. Jednak istnieje pewna granica, jak ją rozpoznać?

By dobrze odpowiedzieć na to pytanie, musimy sobie najpierw zdać sprawę z tego, czym tak naprawdę jest alkohol. Otóż, alkohol to używka, co gorsza – to trucizna dla naszego organizmu, z czego nieliczni tylko zdają sobie tak naprawdę sprawę. Alkohol (etanol) to bezbarwna ciecz, którą otrzymuje się poprzez fermentację cukrów. Musimy sobie zdać sprawę z tego, że etanol jest trucizną. Jeśli go przedawkujemy wywoła on silne objawy zatrucia, a nawet śmierć! Problemem jest to, że mało ludzi pije „z umiarem”, a prócz mocy trującej, jaką ma alkohol, to uzależnia on także psychicznie i fizycznie i to w sposób, którego nie jesteśmy w stanie zauważyć.

Picie „z umiarem”, nie zabezpieczy nas przed popadnięciem w nałóg. Alkohol powoduje odurzenie. Czujemy się odprężeni, mniej zmęczeni, nasza psychika uwalnia nas od problemów, które siedzą w naszej głowie, mamy lepszy humor, dowcip staje się ostrzejszy, nabieramy odwagi. Upojenie alkoholowe możemy nazwać sztuczną protezą dobrego nastroju... - Tylko do pewnego czasu, na dalszych etapach choroby, zamiast wprowadzania nas w dobry humor, alkohol wywołuje depresję i lęki...

Będziemy sięgać po alkohol coraz częściej, by poczuć się „lekko” i zapomnieć o problemach, niestety one zaczną narastać... i tak właśnie przekraczamy pierwszy próg uzależnienia.

Na czym polega kontrola picia, bo oto pewnie każdy zapyta, po przeczytaniu artykułu...

Kontrola picia, to możliwość wypicia dowolnej ilości alkoholu, chodzi o to, że w każdej chwili możemy wypić kieliszek, dwa, dziesięć, dwie butelki lub nie pić wcale, ale musi to zależeć ode nas i od naszej woli – niczego innego!

Jeśli jednak za każdym razem wypijacie więcej niż planowałem, to macie namacalny już dowód, iż nie panujecie nas swoim postępowaniem, zaczyna nad nim panować alkohol.

Zastanawiając się nad problemem związanym z alkoholizmem, czy w dalszym etapie leczenie uzależnienia warto zapoznać się z pewnymi określeniami, które nieodłącznie wiążą się z chorobą alkoholową.

Co to jest kac? Każdy kto za dużo wypił, doskonale wie, co to słowo oznacza. Gdy cały nasz organizm choruje, serce kołacze, nogi i ręce trzęsą się jak galaretka, a człowiek czuje się rozdrażniony i zdekoncentrowany.

Co to jest klin? Alkoholowy trunek, najlepiej piwo lub kieliszek wódki, lub też piwo z wódką.

W tym momencie, objawy kaca odchodzą.

Osoby, które są uzależnione od alkoholu, nie mogą przecież na drugi dzień nawet myśleć o alkoholu! Jeśli, po „przepiciu” alkohol smakuje i pomaga nam wrócić do „normalności”, także powinniśmy się zastanowić, nad tym, czy przypadkiem nie mamy problemu z alkoholem...

Pamiętajmy! Alkoholizm nie leczony, jest chorobą śmiertelną! Rozpoczyna się jak zwykle – niewinnie, a moment gdy przekraczamy granicę normalnego picia jest niedostrzegany dla osoby mającej problem z alkoholem.

---

Osoby zastanawiające się nad tym, czy są uzależnione powinny skonsultować się ze specjalistami mającymi doświadczenie w walce z alkoholizmem. Skuteczna terapia uzależnień potrafi zdziałać cuda - pamiętać należy jednak, że w ostatecznym rozrachunku to od nas będzie zależało, czy walka z alkoholizmem zakończy się sukcesem czy porażką.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl